Zawsze jest granica!
09/10/2018 – Ela Matysik
Od czego zacząć?
Na przestrzeni 4 lat, od kiedy zaczęłam zdrowo się odżywiać, spotkałam na drodze różne typy ludzi, także tych co pukali się w czoło wyrzucając mi że po prostu mi odbiło. Inni z kolei odpowiadali no tak przecież jest chora na raka no więc dlatego wzięła się za za siebie ale chyba jest już za późno na zmiany.
Ja nie odpuściłam. I wiedziałam że mogę jeszcze coś zmienić, nawet jeśli zmiana ma być krótkotrwała. I tak zaczęłam swoją przygodę ze zdrowym stylem życia.
Często zdarza się, że ten zdrowy styl życia nie staje się naszym stylem a obsesją.
Jedzenie wówczas staje się wrogiem a nie przyjemnością.
Na wszystko trzeba znaleźć zdrowy środek. Jeśli narzucimy sobie szybkie tempo i totalny rygor możemy zauważyć że to może się obrócić przeciwko nam.
Ciągłe nasze niezadowolenie ze swojego wyglądu, ciągła presja, dążenie do perfekcyjności, często nas gubi, może się skończyć odwrotnie niż żeśmy zakładali.
Biorąc pod uwagę moje doświadczenia i także po tym że przeszłam chorobę nowotworową, chemioterapię, radioterapię, uważam że trzeba się odżywiać mądrze, racjonalnie, absolutnie nie głodzić się, ale też nie przejadać. Często nam się zdarza pomylić głód z pragnieniem. Miałam takie doświadczenia z przeszłości. Co to oznacza?
Oznacza to że minęło mało czasu od ostatniego posiłku, może godzina lub dwie a ja już odczuwałam głód. Mój żołądek najwyraźniej nie miał czasu odpocząć. Po prostu nie miał czasu na strawienie pożywienia które zjadłam. W razie takiego „głodu” wypijałam szklankę herbaty(polecam zieloną, cudny smak i boski zapach-GREEN TEA SOURSOP 100%natural ROSE BUDS lub po prostu szklankę wody naturalnej.
Każda z nas słyszała o anoreksji, bulimii, ale tez jest ortoreksja.
Jest to maniakalne sprawdzanie i liczenia kalorii. Uważam z doświadczenia że należy zachować rozsądek bo popadniemy z jednej skrajności w drugą.
A przecież nie o to chodzi.
Na pewno nie zaszkodzi Ci jeśli zjesz kilka kostek czekolady raz na tydzień. Mimo mojego wieku, mając na uwadze metabolizm który nie jest jak u trzydziestolatki pozwalam sobie nawet na kilka gałek lodów raz w tygodniu.
I wiesz co Ci powiem nie mam z tym absolutnie żadnych wyrzutów sumienia.Ponieważ wiem że w czasie tygodnia moja aktywność jest na dość wysokim poziomie i na pewno zgubię nadmiar kalorii ćwicząc bądź biegając.
Jak na razie trzymam wagę więc jest ok.
Kiedyś nie wierzyłam że muszę jeść by schudnąć. Wydawało mi się, że im mniej jem tym lepiej dla mnie. No bo wiadomo będę przyjmować mniej kalorii to będę szczuplejsza. Teoretycznie prawda, tylko że jedząc mało i śmieciowe jedzenie nie pozwoli nam na pewno utrzymać się w formie na długi okres.
Powiem Wam że zmiana stylu życia to nie jest łatwa sprawa. Z perspektywy czasu dla mnie to jest edukacja i samodyscyplina każdego dnia.
Wiadomo natura człowieka jest przewrotna i nie lubi wysiłku i starań, tylko szuka drogi na skróty.
Ale jedno jest pewne, bądźmy świadome że nie ma drogi na skróty. Nikt za nas nie będzie chodził na siłownię, nikt za nas nie będzie biegał, nikt za nas nie będzie wylewał hektolitrów potu na treningu, prawda jest taka że musimy to zrobić same.
A jest to do zrobienia , bo skoro ja po takich przejściach zdrowotnych dałam radę i to znaczy że można.
Dziś ćwiczę co drugi dzień około 50 minut, a dodatkowo robię 350000 kroków w miesiącu tj. około 7-8 km dziennie.
Skąd biorę siłę?
Sama nie raz się zastanawiam.
Zmieniłam całkowicie styl życia, jeśli chodzi o pożywienie i treningi.
Piję dodatkowo aloes, który jest niezbędny teraz w moim życiu.
W dni treningowe piję argininę która uzupełnia witaminy i daje mi kopa na treningu.
Piję odpowiednią ilość wody (kiedyś nie cierpiałam wody, wydawała mi się zbędna, nie odczuwałam zupełnie pragnienia , wystarczyły mi 2 filiżanki kawy i to co zawierały posiłki}. Nawet nie wiecie jak to trudno przyzwyczaić się do picia wody. Teraz staram się pić dwa litry wody dziennie.
Staram się jeść pięć posiłków dziennie. Cały czas piszę że się staram, bo rzeczywiście to nie jest takie proste przyzwyczaić się. Staram się jak mogę i coraz lepiej mi to wychodzi.
Dziś mam 53 lata. Od roku trenuję więcej niż całym w swoim życiu. W głównej mierze wpłynęła na to moja choroba. Ale zauważyłam że odżywiając się lepiej, jedząc i ćwicząc regularnie jak zmienia się moje ciało.
Doszłam do wniosku że coś jeszcze można poprawić w moim ciele nie mając wkoło masażystów, lekarzy plastyków którzy mogą polepszyć moja urodę. Ale najważniejszą rzeczą to być zdrową i mieć pragnienie by bestia w postaci raka już nigdy do mnie nie wróciła.
I ogromną mam nadzieję że będę to wspominać jako przeszły i zły epizod w moim życiu.
Dziś potrafię więcej niż kilka lat temu. Mam większą kondycję, jestem bardziej energiczna. Dziś wiem że człowiek może więcej niż myśli. Kiedyś oglądając kolorowe gazety patrzyłam z zazdrością na kobiety które pięknie wyglądały.
Dziś wiem że to były i są photoshopy na potrzeby rynku i nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Coraz częściej się zdarza że gwiazda światowej sławy pokaże się z cellulitem, mówimy wtedy że swojska babka bo nie wstydziła się pokazać jak naprawdę wygląda.
No a jak to u mnie było?
Na początku myślałam że już po tygodniowym treningu moje ciało będzie piękne i jędrne.
A tu niespodzianka!
Niewielka różnica, praktycznie w ogóle niezauważalna. Podsumowując moje starania tygodnia, milion razy dziennie chodziłam i przeglądałam się w lustrze, ważyłam się i mierzyłam dwa razy dziennie i szukałam nie ubłaganie zmian. Pomyślałam to na pewno nie dla mnie i że zmarnowałam czas. Nie było nikogo kto by mnie wspierał i wytłumaczył najprościej w świecie że to nie tak działa.
Po tygodniu nie dokonają się zmiany. Na to potrzeba czasu.
No i? Zaczęłam czytać więcej na ten temat. Kupiłam prawie wszystkie płyty Chodakowskiej. Chyba zmądrzałam po jakimś czasie, bo przestało mnie interesować ile ważę, jak wyglądam, najprościej mówiąc robiłam swoje.
Co dzisiaj?
Już wiem że to nie był czas zmarnowany. Nauczyłam się czegoś ważnego. Wszystko ma być zrobione z rozsądkiem.
Muszę brać pod uwagę, że ja nie mam niestety 30–40 lat. Mój metabolizm nie działa jak wcześniej, plus do tego niedoczynność tarczycy powoduje spowolnienie tego całego procesu. Do tego trzeba dołożyć moją przebytą chorobę nowotworową która na pewno miała niesamowite znaczenie na moją rekonwalescencję i powrót do zdrowia.
Pierwszych efektów mogłam się spodziewać po kilku miesiącach. Zresztą dla mnie dziś to nie ma znaczenia.
Mam czas.
Chcę być zdrowa już zawsze.
Szkoda tylko że musiała być choroba śmiertelna bym zrozumiała że należy zmienić coś w swoim życiu nieodwracalnie. Gdyby nie to, nie sądzę że byłby to proces długotrwały, ale przypuszczam znowu zryw tygodniowy który i taki nie zmieniłby nic w moim życiu.
Myślę że jest wiele takich kobiet jak ja. Mam nadzieję że w tym krótkim artykule w jakiś niewielki sposób przedstawiłam jakie miałam problemy i z jakimi trudnościami się borykałam.
Kobieta po pięćdziesiątce ma prawo być piękna i atrakcyjna i może w swoim życiu wiele zmienić jeśli tylko chce.
Nie jest łatwo, ale skoro ja mogłam to każda może to zrobić. Jak masz ochotę skomentuj ten artykuł jak Ty sobie poradziłaś z tym problemem? Czy miałaś jakieś wzloty i upadki?
A może jesteś aktywna od lat i zdrowy styl życia gości u ciebie od dawna?!
Warto byś się podzieliła swoimi obserwacjami. U mnie trwało to trochę czasu, nie zawsze było łatwo ale mimo wszystko dalej walczę.